no one knows what the future holds .

music.

Obudziły mnie promienie słoneczne przedzierające się przez firankę. Zawsze uwielbiałam jak światło tańczyło po ścianach, urocze zjawisko. Z kuchni dochodziła słodka woń naleśników. Wyszłam z łóżka i rozejrzałam się po pokoju za czymś co mogłam na siebie założyć. Mój wzrok zatrzymał się na krześle, a dokładnie na oparciu. Leżał tam JEGO sweter. Wzięłam go w dłonie i przytuliłam do twarzy, jakby był to cenny skarb. Nadal NIM pachniał. Omotana niczym narkotykiem spojrzałam na telefon.
~ "Możesz już legalnie pić! Szaloona! Przyszykuj się na wieczór bo porywamy cię z tym idiotą"
Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. No tak, Char. Ona, ja i Mike znamy się od dziecka. Nie wyobrażam sobie, żeby nie było ich w moim życiu. Jestem ich kompletnym przeciwieństwem, ja - stronię od ludzi a oni wręcz przeciwnie - lgną do nich. Może jednak właśnie to czyni nas tak zgranymi, podobno przeciwieństwa się przyciągają. Jestem im niezmiernie wdzięczna, za wszystko co zrobili dla mnie jako przyjaciele, ale przede wszystkim za to że wyciągnęli mnie na tą imprezę rok temu. To właśnie tam poznałam JEGO.
Z rozmyślań wyrwało mnie głośne miauknięcie rudego kota, Eskimo.
- Też jesteś głodny? Chodź to naleję Ci mleka - on jakby mnie zrozumiał i podreptał za mną w stronę lodówki. Nasze mieszkanie nie jest duże, zaledwie dwa pokoje, kuchnia i łazienka. Typowe mieszkanie w bloku na małym osiedlu. Jednak nie zamieniłabym go na żadne inne. Mieszkamy tutaj w trójkę, ja, kot i moja mama. Ojciec zostawił ją kiedy dowiedział się o ciąży. Owszem, bywały takie momenty kiedy brakowało mi jego obecności, ale tą lukę świetnie zapełniali moi dziadkowie. Razem z mamą przelali we mnie całą miłość świata. Nie potrafię powiedzieć złego słowa o nich ani o tym jak mnie wychowali. Dzieciństwo było jednym z najlepszych okresów w moim życiu. Kojarzy mi się ono z zapachem szarlotki, ciepłymi swetrami które babcia robiła dla mnie na drutach, skokami narciarskimi i komentarzami dziadka oraz z siniakami które nabywałam poprzez grę w piłkę nożną na podwórku i upadki z drzewa. Rodzina śmiała się, że byłam jednym strupkiem pokrytym błotem. Ale podobno im bardziej brudne dziecko tym szczęśliwsze. Jeśli to prawda to byłam najszczęśliwszym dzieckiem na świecie.
Weszłam do kuchni i oniemiałam. Przy stole siedział ON. Kiedy mnie zauważył posłał mi najpiękniejszy uśmiech w całej galaktyce. Powinnam być do tego przyzwyczajona, ale za każdym razem zapierał mi dech w piersiach. Jego poczochrana czupryna, dołeczki w policzkach i lekka chrypa przyprawiają mnie o palpitacje. Chyba tak działa na ludzi miłość, prawda?
- Wszystkiego najlepszego najdroższa - chłopak złożył na mych ustach delikatny pocałunek. W jednym momencie przeniosłam się do raju, który pachniał malinami. Zapowiadał się idealny dzień.

Nazywam się Anabelle Collins, dzisiaj kończę osiemnaście lat a oto moja historia.

~*~
Zaczynamy po raz trzeci, mam nadzieję, że tym razem coś z tego wyjdzie.

1 komentarz:

  1. kurde, a straasznie mi się podobało tamto opowiadanie! Ale nic, przeczytam ten prolog, mam nadzieję, że jest o podobnej fabule c:

    OdpowiedzUsuń