be my lady of the night .

music.
rok wcześniej.

Siedzieliśmy wszyscy na stołówce. Mike zabierał Mii frytki, ona natomiast smarowała go sosem po nosie, Jacob namiętnie grał w coś na telefonie wydając przy tym okrzyki typu 'żryj grunt', a Ed rytmicznie ruszał głową w górę i w dół. Ludzie z boku pomyśleliby, że jesteśmy bandą idiotów która uciekła z psychiatryka.Wydaje mi się, że nie mija się to z prawdą. No ale cóż. Przy stoliku brakowało tylko Charlotte.
- Wiecie może gdzie jest Wright? - blondynka wzruszyła ramionami, a reszta zignorowała moje pytanie. Wywołałam chyba wilka z lasu bo zaraz pojawiła się brunetka z torcikiem w rękach. Wetknięte były w niego dwie świeczki, 1 i 7. Towarzystwo poderwało się i zaczęło śpiewać.
- Stooo lat, stoooo lat, niieeeeeeeech żyje żyyjeee naaaam ! - czułam że spalam buraka. Wszyscy uczniowie się na nas patrzyli - Stooo lat, stoooo lat niieeeeeeeeech żyje żyyyyjeeeeeeeeeee naaaaaaaaaaam !
- Błagam was, usiądźcie - poliki wręcz mnie piekły. Rozejrzałam się po zgromadzonych. Każdy przyglądał się nam z zaciekawieniem. A no tak, sensacja tysiąclecia! Anabelle Clarissa Collins ma urodziny, no ale szału nie ma, staniki nie latają. Mój wzrok zatrzymał się na pewnym chłopaku. Burza czekoladowych loków okalała jego śliczną twarz, malinowe usta były wygięte w podkówkę, a w policzkach pojawiły się dołeczki. Wyglądał jak jeden z tych chłopaków o twarzy aniołka a duszy szatana. Coś mi podpowiadało, że ten chłopak dużo namiesza. W pewnym momencie nasze oczy się spotkały, czułam że jeszcze bardziej się rumienię (o ile można tak). Na szczęście skończyła się cała ta szopka, a po stołówce rozległy się brawa. Jest tu gdzieś przycisk żeby zapaść się pod ziemię? W myślach dodałam zabicie tych idiotów do listy rzeczy które muszę zrobić przed śmiercią.
- I jak podoba ci się niespodzianka? - rzekła dumna z siebie Char. Myślała, że pełna wzruszenia padnę jej do stóp i zacznę dziękować. Wręcz przeciwnie, miałam ochotę ją zatłuc.
- Już nie żyjesz - rzekłam ze sztucznym uśmiechem.
- Podziękujesz mi później, a teraz następna część niespodzianki.
- Co? - wydałam z siebie pełen przerażenia jęk.
- Prezenty! - pisnął podekscytowany Jake. Mia położyła na stole małe, brązowe pudełeczko.
- To ode mnie i tych pacanów. Żeby nie było, ja wybierałam. Gdyby to od nich zależało zapewne dostałabyś dmuchaną lalkę - Mike uśmiechnął się jakby potwierdzał słowa dziewczyny. Otworzyłam wieczko i ujrzałam w środku delikatny łańcuszek z gołąbkiem jako przywieszka.
- Dziękuję, jest śliczny.
- I tak sądzę, że nowa koleżanka bardziej by ci się spodobała - brunet przystawał przy swoim.
- Oczywiście - do dyskusji dołączyła Charlotte jednocześnie podając mi torebkę - A to ode mnie, wiem że długo na nią zbierałaś.
Wyciągnęłam ze środka szarą bluzkę zespołu Ramones. Odkładałam na nią pieniądze od dłuższego czasu, ale wypadło parę spraw przez które musiałam naruszyć oszczędności.
- Jesteś niemożliwa, wiesz ile ona kosztowała? - rzuciłam się przyjaciółce na szyję.
- Koniec tych czułości, za 2 miesiące mam urodziny więc będziesz miała szansę się odwdzięczyć - dziewczyna wytknęła mi język, co raczej nie było dobrym pomysłem bo Ed złapał ją za niego.
- Oheh mne puchścić? - chłopak jednak nie robił sobie nic z tego i dalej ją trzymał - Idioha.
- Aaaa, i zapomnieliśmy o najważniejszym. Dzisiaj jest impreza u Tomlisona - no tak, tydzień bez imprezy to tydzień stracony.
- No to udanej zabawy. Tylko Jake, nie dzwoń znowu do mnie że widzisz krasnoludki na jednorożcach.
- To nie były krasnoludki tylko hobbici!
- Jezu, człowieku nie jaraj tyle - no cóż. Moi znajomi mieli raczej dziwne sposoby na udaną zabawę. Mimo całej miłości jaką ich darzyłam nie rozumiałam tego, bo co jest fajnego w ćpaniu czy tam co oni robią. Kurde, gadam jak emerytka. Ktoś mi kiedyś powiedział że powinnam żyć w innych czasach. Może coś w tym jest?- Sęk w tym, Bells, że idziesz z nami.
- Haha, no rzeczywiście dowcip ci się wyostrza - zaczęłam się śmiać, jednak Mike mówił na poważnie - Oooo nie, nie ma mowy. Wiecie, że nie lubię tak spędzać czasu.
- Kurde, dziewczyno, raz w życiu kończy się 17 lat! Zabaw się trochę, wyjdź z tego domu.
- Nawet jeśli to mama nie pozwoli mi iść - co było kompletnym kłamstwem bo pewnie byłaby tym pomysłem zachwycona. Cały czas namawia mnie żebym gdzieś wyszła.
- O to się nie martw, już z nią gadaliśmy - Charlotte i Mike przybili sobie piąteczkę. Wielkie dzięki mamo, i ty przeciwko mnie? - O 20 będziemy po ciebie.
- I masz być naszykowana, wyciągniemy cię nawet w piżamie - chłopak posłał mi diabelski uśmiech i poszedł odnieść tacę. Szykował mnie cudowny wieczór spędzony w zadymionym domu z bandą pijanych ludzi. Huuura, kto tego nie lubi? Nawet nie znałam tego Louisa, przez całe życie zamieniłam z nim może ze dwa słowa, jak chciał pożyczyć ode mnie długopis. Więc dlaczego mam iść do obcej osoby do domu?
~*~
Była 19:10, miałam niecałą godzinę żeby się naszykować. Wzięłam szybki prysznic, jednak największym problemem było wybranie ubrania. Usiadłam przed szafą nie widząc w niej nic ciekawego.
- Pewnie, zabierzcie na imprezę osobę która nie ma odpowiednich ubrań, 10 punktów dla Gryffindoru za genialny pomysł - mruknęłam do siebie. Jakby na potwierdzenie moich słów Eskimo zaczął żałośnie miauczeć - Zgadzasz się ze mną? Może ty im wytłumaczysz że nie powinnam tam iść?
Kot jednak zignorował mnie i podreptał w stronę kuchni.
- Taaak, dzięki że mnie popierasz - związałam włosy w wysoką kitkę i włączyłam muzykę. Moja playlista była dość dziwna, więc trafiło na Bad Boys Blue - You're a woman, I'm a man.
- You're a woman, I'm a man
  This is more than just a game - śpiewałam na całe mieszkanie. Kojarzycie tą scenę z "To właśnie miłość" kiedy Hugh Grant tańczy? Właśnie tak wyglądałam. Widok ten był zapewne komiczny, ale która z Was tak nie robi gdy jest sama w domu?
Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiła się 19:50. Nie miałam zbyt wiele czasu żeby kombinować na ubraniem więc wyciągnęłam jasne rurki i szary sweter przekładany przez głowę. Włosy o dziwo wyglądały dobrze w upięciu więc ich nie ruszałam, a moim jedynym makijażem były lekko wytuszowane rzęsy. Pozostało mi jedynie spakowanie książki. Tak tak, postanowiłam zaszyć się w kącie i czytać książkę. Chyba mówiłam już że nie należę do normalnych ludzi? Nagle w moich drzwiach stanęła Charlotte a za nią Mike.
- Co ty masz na sobie? - wyglądałam trochę inaczej niż moja przyjaciółka. Ona postawiła na krótkie spodenki i luźną białą bluzkę - Dobra, nie mamy czasu żebyś się przebierała, ale następnym razem ...
- Nie będzie następnego razu - przerwałam jej w połowie zdania.
- A, i jeszcze jedno. Wyjmij tą książkę z torby.
- Skąd wiedziałaś?
- Znamy się już 16 lat, znam cię na wylot - zrezygnowana odłożyłam opasłe tomisko na półkę.
- Gotowa? - Mike był już w imprezowym nastroju. Musiałam przyznać, że wyglądał dobrze o ile nie bardzo dobrze. Wąskie spodnie i koszula w kratę dodawały mu uroku.
- Niestety gotowa - odrzekłam zrezygnowana. Wyszliśmy z mieszkania i ruszyliśmy w stronę domu Tomlisona.
~*~
Macie następny, w dalszym ciągu zaglądajcie w zakładkę 'soundtrack' i wyrażajcie swoje opinie :)

1 komentarz: