we like to watch you laughing .


 music.

- Gotowa? - z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy. Siedziałam na brzegu łóżka jednocześnie rozglądając się za czymś co mogłam zostawić. Po 34 dniach spędzonych w szpitalu wreszcie mogłam wrócić do domu. Tęskniłam za naszym małym mieszkaniem, za moim pokojem, łóżkiem, tulipanami które zawsze stały w wazonie na parapecie, Eskimo, a przede wszystkim Mikiem i Charlotte. Chociaż szczerze wątpię czy powinnam tęsknić za tymi ostatnimi. Mimo prawie szesnastoletniej znajomości ani razu nie przyszli zobaczyć jak się czuję. Dostałam jedynie wiadomość o treści 'Wszystko w porządku?'. Troską bym raczej tego nie nazwała.
- Muszę tylko dopakować książkę i możemy wyjść.
- Umawiałaś się z Harrym?
- Tak mamo - od pierwszej wizyty Styles odwiedzał mnie codziennie, przez 21 dni. To dosyć krótko, ale mam wrażenie, że jesteśmy połączeni jakąś specjalną, braterska więzią. Rozumiemy się bez słów, śmieszą nas te same rzeczy. Tak, przyjaźń między chłopakiem a dziewczyną jest w 100% możliwa - Będzie za 20 minut. Może pójdziesz w tym czasie do doktora po wypis, a ja pójdę pożegnać się z dziewczynami?
- Hmm, niech będzie. W takim razie bądź za 20 minut przy wejściu głównym - wyszłam z pokoju i poszłam dobrze znanym mi korytarzem. Pobyt tutaj nie okazał się aż tak zły. Pielęgniarki były przemiłe, wszyscy byli wobec siebie życzliwi. W dodatku nie musiałam spędzać całego dnia w czterech ścianach dzięki czemu pacjenci mogli przesiadywać na świetlicy. Takim sposobem poznałam Meg i Lolę. Dzięki nim nie tęskniłam za przyjaciółmi. Z dziewczynami rozumiałam się bez słów, mimo że znałyśmy się ledwo dwa tygodnie.
- Szkoda, że już wychodzisz - blondynka siedziała na brzegu łóżka i smutno wpatrywała się w ścianę - Urwie nam się kontakt przez to ...
- Ei, murzynek sam się nie przyniesie. Obiecałam, że go wam upiekę. Z resztą, istnieje coś takiego jak telefon więc nie jest źle.
- No niby ta, ale to nie jest to samo - z tabliczką czekolady do pomieszczenia weszła brunetka - No i Zayn przestanie przychodzić - no tak, między Lolą a Malikiem totalnie zaiskrzyło. Jak się poznali? Pewnej słonecznej środy Harry postanowił przyjść do mnie na wagary przyprowadzając ze sobą czwórkę przyjaciół. Byli oni tak walnięci, że ustawa tego nie przewiduje.
- O to się już nie martw - tego że Zayn będzie do niej przychodził byłam pewna. Od razu po spotkaniu kazał mi zrobić wywiad środowiskowy. Ale czy ja wyglądam na super agenta?
- Chłopaki chłopakami, ale obiecaj że niedługo nas odwiedzisz.
- Obiecuję, dajcie mi tylko odespać i zaraz do was przyjadę.
- Ale Zayna i tak mogłabyś wziąć - Meg uderzyła Lolę w ramie co skwitowałam śmiechem.
- Wezmę go, wezmę - spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze 5 minut, ale chciałam pożegnać się jeszcze z doktorem Borrowem i pielęgniarkami - Muszę się zbierać. Miś na do widzenia ? - rozłożyłam ramiona. Nie musiałam długo czekać, bo dziewczyny od razu rzuciły się na mnie.
- Będziemy tęsknić.
- Spokojnie, niedługo tu wrócę.
- Grozisz czy obiecujesz? - blondynka ukradkiem otarła łzę z polika.
- Obiecuję. Ale serio muszę już lecieć, mama mnie zabije - posłałam im buziaki i wyszłam z pokoju. Kiedy zjechałam na dół przy drzwiach stała mama z Harrym. Chłopak posłał mi promienny uśmiech i wręczył bukiet żółtych tulipanów.
- No nareszcie, dłużej się nie dało?
- Też cię miło widzieć Styles - mama bez słowa wyszła na zewnątrz - Możemy już iść?
- A może chcesz tu dłużej zostać? - Loczek szepnął mi do ucha.
- Nie, ale gdyby nie mój pobyt tutaj nie lubilibyśmy się.
- Ooo, jakie to słodkie. Mogę już rzygać?
- Wal się, próbuję być miła. Z resztą, i tak za jakieś dwa dni tu wracam. Obiecałam Loli, że przyprowadzę Zayna.
- Znaczy się ty z nim pogadasz a ja was przywiozę?
- Czytasz mi w myślach - posłałam chłopakowi kuksańca w bok i wzięłam torbę podróżną z ziemi, jednak on mi ją zabrał. Spojrzałam się na niego pytająco.
- No co? Dzień dobroci dla zwierząt, korzystaj z niego póki możesz.
- Jesteś taaaaki zabawny.
Podróż do domu zajęła nam 30 minut, uroki mieszkania na zadupiu. Mimo wszelkich protestów mama zaprosiła Harrego na herbatę. Wielkie dzięki mamo, co z tego że w pokoju mam pewnie bałagan? Co z tego, że pewnie nie wpadłaś na to żeby zgarnąć moje ubrania z ziemi? Kto by się tym przejmował? Na pewno nie ty. Natychmiast wysiadłam z samochodu i pognałam przed siebie. Zdyszana biegiem na 3 piętro wpadłam do domu i rzuciłam się w stronę sypialni. Tak jak myślałam, istna gomora. Czym prędzej zaczęłam zbierać wszystko w jedną kupkę. Było tu dosłownie wszystko. Począwszy od gumek do włosów skończywszy na bieliźnie.
- Jakbym w życiu nie widział majtek, straszne - w drzwiach stał Loczek.
- Pozwoliłam ci tu wejść? - warknęłam na chłopaka. Właśnie walczyłam z ledwo domykającą się szufladą
- Sam sobie pozwoliłem - jakby nigdy nic Harry rzucił się na łóżko.
- Eeee? Nie rozkładaj się tak, niedługo stąd zmykasz - mimo trzasków drewna dopięłam swego, jest siła moi mili państwo.
- Na razie nigdzie się nie wybieram - w oczach Stylesa pojawił się błysk drapieżcy. Wyglądało na to, że zostałam uwięziona we własnym pokoju.

troszkę kupa, ale lepszy rydz niż nic c;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz