it's as common as something that nobody knows it .

music.

Obudził mnie ogromny ból głowy. Chciałam się podnieść jednak coś mnie zatrzymało.
- Co do cholery? - syknęłam pod nosem. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że jestem przypięta milionami kabelków do jakieś dziwnej aparatury. Byłam w szpitalu?! Przez szklane drzwi wpadało słabe światło. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na kanapie obok łóżka leżała moja mama, a na stoliku obok stał wazon z żółtymi tulipanami. Nie wiedziałam dlaczego się tu znalazłam. Ostatnie co pamiętam to kłótnia ze Stylesem.
- Witam Anabelle, nareszcie się obudziłaś - nawet nie zauważyłam kiedy do środka wszedł doktor. Był to średniego wieku mężczyzna o brązowych włosach i miłej twarzy - Nazywam się Michael Borrow i jestem twoim lekarzem prowadzącym.
- Hmm, dzień dobry? - nagle zerwała się mama i podbiegła do mnie.
- O matko, Bells, nareszcie! - łzy spływały jej po policzkach - Myślałam, że się nie wybudzisz ...
- Jak to 'nie wybudzę się'...? - nie miałam pojęcia o czym mówią. Nie wiedziałam czemu tu jestem i jaki jest dzień tygodnia. Byłam pewna jednego, chciałam się jak najszybciej stąd wynieść.
- Widzisz Anabelle, wystąpiły pewne ... komplikacje - na mojej twarzy zagościło ogromne zdziwienie - Dostałaś się tutaj dziewięć dni temu, próbowaliśmy wszystkiego jednak nie byliśmy w stanie wybudzić cię ze śpiączki. Twój organizm był bardzo słaby i nie chciał walczyć. Jednak chyba znalazłaś dzisiaj siłę i sama się obudziłaś, bez ingerencji lekarzy.
- Chwila... To jaki dzisiaj jest dzień? - DZIEWIĘĆ DNI?! ŚPIĄCZKA?!
- 25 września, niedziela.
- Mhm, rozumiem - jaaasne, BO WCALE NIE ROZUMIEM - Jak się tu znalazłam?
- Byłaś na imprezie, chciałaś wracać do domu jednak żaden z twoich znajomych nie szedł więc postanowiłaś pójść sama. Pech chciał, że potrąciło cię auto. Zakrwawioną na ulicy znalazł cię twój kolega, wezwał pogotowie i takim sposobem znalazłaś się tutaj.
- Jaki kolega?
- Harry Styles.
- Coo? - moje oczy wyglądały jak pięciozłotówki. Ten idiota mnie znalazł przejechaną na środku jezdni?
- Nic więcej nie jesteśmy w stanie ci powiedzieć. To wszystko co wiemy - doktor Borrow posłał mi uśmiech - A teraz nie przemęczaj się, musisz dużo odpoczywać.
- Jeszcze jedno pytanie.
- Tak, Anabelle?
- Kiedy mogę stąd wyjść?
- Na pewno nie teraz - CO?! Halo, ja chcę do domu! Do mojego łóżka, do Eskimo, do Char i Mikiego.
- Nie martw się kochanie, postaram się żebyś niedługo stąd wyszła - po wyjściu lekarza porozmawiałam jeszcze z mamą, jednak szybko poczułam się zmęczona i poszłam spać.

trzy dni później.

W drzwiach sali w której się znajdowałam pojawił się Harry z bukietem żółtych tulipanów w ręku.
- Cześć, twoja mama powiedziała mi że się wybudziłaś - chłopak posłał mi blady uśmiech - Mogę wejść?
- Jasne - pokazałam mu na kanapę żeby usiadł.
- Proszę, to dla ciebie - chłopak wręczył mi kwiaty. Mimowolnie kąciki moich ust podniosły się do góry.
- Hmm, dziękuję. I za te poprzednie też - Loczek wbił wzrok w ziemię - Ile razy u mnie byłeś?
- Osiem ...
- To miło z twojej strony - nie ukrywałam tego że było to dla mnie szokiem.
- Przyszedłem cię przeprosić. Nie powinienem wtedy tak na ciebie naskoczyć, w sumie to stanęłaś po mojej stronie - w tym momencie zaczęłam zbierać szczękę z podłogi. Pan jestemHarryStyleswięcmogęmiećludziwnosie właśnie się przede mną kajał. Ta chwila zasługuje na swoje miejsce w kalendarzu! - Co powiesz na to żeby zacząć od nowa?
- W sumie to czemu nie? - nie zastanowiłam się zbytnio nad odpowiedzią, byłam w zbyt dużym szoku.
- Tak więc jestem Harry - chłopak podał mi rękę.
- Anabelle - Styles uśmiechnął się szeroko.
Spędziłam z nim jeszcze kilka godzin po czym wyszedł. Do końca nie ogarnęłam tego dnia. HARRY STYLES MNIE PRZEPROSIŁ, matko i córko.
~*~
Taka tam beznadzieja, sie-sie-siema! c;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz